Alpy 2019
Objazd Alpejskich przełęczy zakończony festiwalem w Czechach Brutal Assault.
Dzień 1.
Busko - Słowenia Bled około 970km
Typowa dojazdówka, pogoda nas nie rozpieszczała, słońce i deszcz na przemian.
Bled miasteczko nad przepięknie położonym jeziorem. Jest jednak bardzo turystyczne, optymistycznie założyliśmy że miejsce na campingu zawsze się znajdzie, srogo się zawiedliśmy. Do tego po całym dniu w siodle i padający deszcz nie poprawiał nastrojów. Zapada więc decyzja, że wybieramy najtańszy nocleg pod dachem.
Wybieramy jedyny wolny hostel w okolicy. Cena jednak bardzo nas zaskoczyła, po 39 euro za łóżko w 6 osobowym pokoju, to zdecydowanie za dużo.Nie mamy innego wyboru, tym bardziej, że pogoda nie pozwala szukać dzikiego miejsca pod biwak.
2 dzień
Następny dzień to objazd Alp Julijskich. Czyli dzień w Słowenii.
Krótka przerwa obiadowa i kierujemy się na najwyższą drogę Słowenii - Mangart
Już podczas wjazdu na przełęcz, linka sprzęgła robi się coraz luźniejsza.Biegi wchodzą coraz ciężej... hm nic dobrego z tego nie będzie. Wjeżdżamy jednak na Mangart i kierujemy się w stronę Włoch, gdzie planujemy dziki nocleg nad jeziorem. Nie znajdujemy odpowiedniego miejsca, zaczyna padać deszcz i musimy jeszcze naprawić sprzęgło. Wracamy więc do Słowenii i znajdujemy pierwszy camping niedaleko skoczni w Planicy. Natura Eco Camping, 18 euro za rozłożenie namiotu pod drzewkiem. Alpy nie są tanie
Po inspekcji okazuje się że na camping dojechałem już na końcówce linki, pękła przy naciśnięciu sprzęgła. Dobrze że Paweł zabrał zapas. Wymianę kończymy już prawie po zmroku i z nadzieją otwieramy piwo licząc, że rano po odpaleniu motocykla będzie wszystko ok.
Dzień 3
Rano okazuje się, że operacja się udała, kierujemy się więc w stronę Włoch.
Po drodze odwiedzamy skocznie
W końcu dojeżdżamy do Dolomitów. Tutaj jedna przełęcz przechodzi w drugą i nie wiadomo w którą stronę obrócić głowę. Jest niedziela, motocykli i innych pojazdów jest mnóstwo, co utrudnia jazdę.
Passo di Giau
Passo Pordoi
Passo Sella
Passo di Gardena
Passo di Valparola
Dojeżdżamy do campingu Antholz na granicy włosko-austriackiej.
Dzień 4
Rano szybko się zbieramy i poranną kawę pijemy w takich okolicznościach przyrody.
Potem kierujemy się na przełęcz Passo Stalle gdzie ruch jest jednostronny regulowany światłami. Daje to większą swobodę przejazdu przez tą wąską drogę, ale również manetka jakoś sama się odkręca mocniej, przecież z naprzeciwka nikt nas nie zaskoczy. Mnie zaskoczył zakręt i wypadam z drogi. Na szczęście przytomnie hamuje obydwoma hamulcami i motocykl zostaje w pionie.
Jesteśmy więc w Austrii. A jak Austria to Grossglockner najsławniejsza alpejska trasa, stały punkt programu wycieczek motocyklowych.
Już przy wjeździe na przełęcz Vstrom znowu kaprysi, kontrolka temperatury wody szaleje wskazując co chwilę różne wartości. Uznaję to za błąd elektryki a nie mechaniczny i jadę dalej. Później okazuje się, że wszystkie następne "usterki" spowodowane były przepaloną wiązką elektryczną pod owiewką, standardowy słaby punkt tego modelu. Ale jak widać poniżej humor dopisywał...
Po zjechaniu z przełęczy kawkę pijemy nad jeziorem Zell am See.
Kierujemy się powoli w stronę czeskiej granicy ... Okazało się że wszystkie odwiedzone campingi po drodze były pełne, robi się już późno, jesteśmy zmęczeni, szukamy więc alternatywy. Booking pokazuje, że do najbliższego rozsądnie cenowego noclegu jest 60 km. To w sumie niedaleko.... jednak problemów elektrycznych ciąg dalszy, nie mam świateł mijania. Są tylko "długie" na których już po ciemku dojeżdżam do motelu.
Ogarniamy się i przygotowuje się na poranny serwis motka. Usterka zostaje znaleziona, przepalone styki w kostce. Na razie muszą wystarczyć doraźne działania, samo przeczyszczenie pomaga.
Dzień 5
W stronę Czeskiej Republiki. Wcześniej pijemy kawkę w austriackiej wiejskiej knajpie
Nocleg planujemy w Czeskim Raju, po drodze mijamy muzeum Skody. Zajeżdżamy.
Koniec części pierwszej ... ciąg dalszy nastąpił Brutal Assault